Wąsaty Janusz i jego fast food w przyczepie Niewiadów – lata dziewięćdziesiąte w praktyce
Czy ktoś jeszcze pamięta charakterystyczne przyczepy kempingowe Niewiadów, które pełniły role barów fast food na polskich ulicach w latach dziewięćdziesiątych? Kto się na nich dorobił, przesiadał się do plastykowego, zazwyczaj czerwonego kiosku Kami. Z tych obrzydliwych lat zapamiętałem trzy charakterystyczne fast foody, w przyczepach Niewiadów. Wszystkie trzy były prowadzone przez wąsatych panów, w wieku ok. 50 lat, którzy wyglądali, jakby żywcem wyrwano ich z życia w PRL, gdzie mieli spokój w państwowej robocie, zupę regeneracyjną i żyli według zasady: czy się robi, czy się leży, pensja i urlop się należy. Ale kiedy Balcerowicz sprzedał pół gospodarki razem z Lewandowskim, trzeba było się szybko przestawić z gospodarki centralnie sterowanej na dziki kapitalizm.
Frytki w waflu i smażony serdelek – fast food w latach dziewięćdziesiątych
To było danie numer jeden, które zapamiętałem. Serwował je wąsaty Janusz, stacjonujący w przyczepie obok wejścia do łódzkiego ZOO. Łódzkie ZOO znajduje się w parku Zdrowie. Aby się do niego dostać, zasuszona czarownica z wiecznie niezadowoloną mordą prowadziła nas na zgierski Plac Kilińskiego. Około 20 minut lekkim kłusem. Na placu Kilińskiego trzydziestoosobowa grupa pakowała się do tramwaju linii 45, który jechał do Łodzi na ul. Północną. Stary, przegubowy Konstal niesamowicie kołysał, jak statek, na odcinku pomiędzy łódzkim Radogoszczem a Bałutami. Na ul. Północnej trzeba było się przesiąść w kolejny złom, tym razem 43, który jechał do Konstantynowa. Przejeżdżał on przez park Zdrowie, gdzie było ZOO. Tam oddział wysiadł i…
Największym powodzeniem wśród odwiedzających ZOO cieszyła się buda, w której wąsaty Janusz z obrażoną mordą serwował frytki Aviko, podawane w waflu lodowym. Do tego rynienka z tektury. A w niej? Serdelek z wody. Konkretnie zalany ketchupem i musztardą. To nie koniec delicji. Całość uzupełniał napój w foliowym worku i słomeczka, którą się taki worek przebijało. Patrzyłem na to wszystko z przerażeniem i niesmakiem.
Niestety, to były czasy, kiedy nikt nie miał przy sobie telefonu, a rolkę z aparatu trzeba było wywoływać u fotografa. O facebooku nikt nie słyszał.

Burger a la wąsaty Janusz – fast food lat dziewięćdziesiątych
W trakcie wakacji z jednym z moich najlepszych kumpli (ówczesnych, bo od lat się nie odzywa, może ma 10 dzieci, może go zamknęli, może wyjechał do Paragwaju, nie wiem) radośnie zwiedzaliśmy okolicę. Z racji niskich dochodów (mieliśmy wówczas 13 lub 14 lat) mogliśmy uprawiać tylko turystykę pieszą i rowerową. Czasami udało nam się złożyć nieco grosza na bilet jednodniowy i wówczas zwiedzaliśmy sobie miasto Łódź zza szyb starych tramwajów i autobusów. Tego dnia zrobiliśmy sobie pieszą wycieczkę do Strykowa i z powrotem, z punktem przystankowym w łódzkich Łagiewnikach. Spory kawał drogi, dobre 12 km w jedną stronę. Byliśmy wygłodniali jak posłowie Platformy po 8 latach oderwania od koryta, a przed nami było jeszcze sporo kilometrów do domu. To był jednak szczęśliwy dzień. Nie dość, że mieliśmy przy sobie po kilka złotych, to jeszcze na krańcówce autobusowej linii 51 (tak mówimy tu w okolicach na pętlę autobusową) przy szpitalu stała biała przyczepa. W jej wnętrzu spocony, zmęczony życiem, wąsaty Janusz, w białym fartuchu, serwował burgery.
Takiego burgera już nie uświadczysz w dzisiejszym świecie! To był Janusz – burger!
Buła z przedziałkiem. Kotlet, znaczy masa mięsno – kostna, w kształcie okręgu. Do tej pory to świństwo można znaleźć w sklepach, pakowane po 5 sztuk. Do burgera były szlachetne dodatki: kapusta kiszona ze słoika i musztarda. Jestem pewien, że wąsaty Janusz sam to menu złożył, żeby było tanio, smacznie i zgodnie z jego wiedzą na temat gotowania.
Ekologiczny burger w ekologicznej okolicy!
Teraz ciekawostka! Dania były serwowane w okolicy ekologicznej, zatem i sposób ich przygotowania był ekologiczny! Wąsaty jegomość miał garnek do gotowania na parze. I wszystko na nim podgrzewał, bułę, pseudokotlet i kapuściane nadzienie. Oczywiście, kapuściany łeb nie przewidział, że po ugotowaniu na parze to bułka się prawie rozpadnie. Natomiast po kilkudziesięciu sekundach, kiedy buła ostygła, robiła się twarda jak kamień. To zrozumiałe. Nie ma lepszej metody na odświeżenie starego pieczywa, którym możesz grać w tenisa, niż ugrzanie go na parze.
Sine frytki – frytki a la Janusz – fast food w latach dziewięćdziesiątych
Z tym samym kumplem w trakcie wakacji wybraliśmy się kiedyś na wycieczkę rowerową w drugą stronę. Do Grotnik. Mojemu kumplowi zachciało się jeść, a na ulicy, gdzie miałem działkę, stała kiedyś buda, prowadzona przez lekarkę, która sobie dorabiała do pensji. To był czas, kiedy w sklepach pojawiały się wynalazki z kukurydzy, chrupki, stylizowane na różne kształty. Jedne z nich przypominały frytki. Takie oto frytki pani doktor podgrzewała w mikrofalówce i serwowała, zalane ketchupem. Chrupiąco słone błoto. Pamiętam jak mój kumple to spróbował, potem zaśpiewał piosenkę z reklamy firmy, która to świństwo produkowała:
„snack, snack, snack, wylądował już kosmiczny (dalej nie pamiętam).” A potem na oczach pani internistki – barmanki wypieprzył to do kosza i siarczyście splunął.
Wkurzony poprowadził w stronę lasu, którym na skróty zmierzaliśmy w stronę Zgierza. I oto, niespodziewanie, przed mostem nad rzeką, przy kąpielisku, wyrósł Janusz, specjalista od frytek. Przy zrujnowanej restauracji z drewna miał wystawiony stolik turystyczny, a na nim frytownicę z olejem, którego przebieg był większy niż w moim pierwszym samochodzie. Fryty, które smażył, były sine. Gość nie miał pojęcia o tym, jak serwisować ziemniaki do frytek a jego mina mówiła: płać, żryj i wynoś się, bo mam nieszczęśliwe życie.
Taka to opowieść. Prawdziwa.
Faktycznie żałuję, że w tych czasach nie było takiego łatwego dostępu do fotografii.
MENU
– > Powrót na stronę główną
– > O mnie
– > Podróże małe i duże – blog podróżniczy
– > Filmy – niezależne recenzje filmowe
– > Kuchnia i przysmaki z całego świata – blog smakosza
– > Muzyka – blog o muzyce
– > Humor
– > Polityka
– > Społeczeństwo
– > Wojsko i obronność
– > Technika i technologia
– > Krytyka nieskatalogowana, czyli wszystko, co mnie wk… denerwuje
– > Krytyka konsumencka – oceny produktów
– > Darmowe książki
– > Motoryzacja – Mój Magazyn Motoryzacyjny Motorewia -> ClubOtomotifID
– > Michał Lisiak – konto YouTube
– > Michał Lisiak – konto Facebook
– > Michał Lisiak – konto X / Twitter
– > Michał Lisiak konto TikTok polskie – > Michał Lisiak konto TikTok Indonezyjskie
– > Powrót na stronę główną

